Po 20 latach treningu po raz pierwszy wybrałem się na zgrupowanie do chorwackiej miejscowości Makarska. Ten kierunek został nam niejako narzucony ze względu na sytuację epidemiczną całego świata, więc była kwestia wyboru pomiędzy polskim Cetniewem (gdzie nie jest pewna pogoda w okresie grudnia) lub przejazd samochodem na półwysep Bałkański. Była to dla nas nieznana destynacja, ponieważ dotychczas zgrupowania w okresie grudniowym spędzaliśmy w portugalskiej miejscowości Monte Gordo lub Albufeira. Niestety brak zgody na przelot samolotem na półwysep Iberyjski zdecydował za nas. Stąd nasza decyzja, aby samochodami przedostać się przez Czechy, Austrię i Słowenię do Chorwacji.

Mogę powiedzieć, że w pierwszym tygodniu trafiliśmy fatalnie w pogodę – sztorm, opady deszczu i temperatura oscylująca ok. 8-10 stopni. Na domiar złego niestety komfortowe trasy chodziarskie to “marzenie ściętej głowy” w tych okolicach. Ale we wszystkim trzeba znaleźć pozytywy. Takowe pojawiły się w drugiej części zgrupowania (trwa od 1-20 grudnia), kiedy pojawiły się już lepsze warunki atmosferyczne (słońce, ok. 15 stopni). Jeśli chodzi o walory okołosportowe, to z pełną świadomością mogę przyznać, że widoki zapierają dech w piersiach. Teraz rozumiem, dlaczego tak wielu moich rodaków wybiera się do Chorwacji odpoczywać. Mają tutaj wszystko – góry, plażę, lazurową i błękitną wodę. Z pewnością warto tutaj zajrzeć ponownie, ale to już jako turysta, aby móc nacieszyć się widokami i odpoczynkiem po sezonie startowym lub na emeryturze pozasportowej 🙂 Teraz ostatnie 5 dni treningu – na promenadzie w Makarska lub trasie oddalonej o ok. 30 min z hotelu. Ważne, że pojawiła się pogoda i słońce, a to daje dodatkową motywację do realizacji swoich sportowych celów. Niebawem zjazd do domu na Święta Bożego Narodzenia. Oby był on bezpieczny i widzimy się w PL.

Trener zaplanował wolny dzień 13 grudnia – dlaczego akurat wtedy, trzeba jego pytać. Skorzystałem i spędziłem go aktywnie resetując umysł i podziwiając piękno przyrody. Jeden z pozytywnych skutków pandemii to brak turystów i niemalże puste atrakcje turystyczne, które można zobaczyć w spokoju i ciszy. Fajnie byłoby, że to jedno zostało na zawsze…

RA