https://media.aws.iaaf.org/media/Original/bbaa4a5d-ad0f-4c5f-8a6e-1aca6a6c8415.png?v=1562404382Sezon 2017 zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych za sprawą życiowego sukcesu, na który czekałem zbyt długo, ale finalnie się doczekałem. Mianowice, podczas sierpniowych, londyńskich Mistrzostw Świata uplasowałem się na siódmej pozycji na dystansie 50 km. Bardzo cieszy mnie ta lokata, ponieważ jeszcze na 45 km byłem 12, natomiast ostatnia “piątka” należała już do mnie, kończąc ją w tempie 21:49, a ostatni kilometr w 4:15. W końcu wykorzystałem warunki pogodowe, które były idealne dla mnie, a przede wszystkim przełamałem się na ostatnich 10 km wyścigu, kiedy potrafiłem skutecznie walczyć o ścisły finał do ostatnich metrów, i ostatnich sił. Tym bardziej jestem dumny, i mogę stwierdzić, że zadanie minimum na rok 2017 zostało wykonane. Szczerze, jechałem do Londynu z planem minimum być w pierwszej “8”, ale liczyłem na być może coś więcej. Po części statystycznie wszystko na to wskazywało, zarówno klimat, który był tym razem moim sprzymierzeńcem, jak i dotychczasowe doświadczenie i wyniki z wiosny. Ale nawet pomimo idealnej trasy, pogody i odpowiedniego przygotowania przydarzyły się problemy, które pokonałem. Mówię oczywiście o problemach żołądkowych i … wymiotach na trasie, które mnie trochę wymęczyły i osłabiły, przez co w połowie dystansu miałem duże dylematy prędkościowe i taktyczne, ale dzięki Bogu wszystko wróciło po 4 km niedyspozycji do normy i mogłem walczyć dalej.

Wchodząc na 7 miejscu na metę zlokalizowaną na The Mall obok Buckingham Palace byłem szczęśliwy, że w końcu solidna praca, którą wykonałem na treningach dała zamierzone efekty. Cieszy to i daje mi wiele optymizmu do kolejnego sezonu, który już za 2 miesiące się rozpocznie. Wynik 3:44:18 to SB, więc na imprezie docelowej poszło mniej/więcej zgodnie z planem.

Zanim jednak o nowym roku i oczekujących wyzwaniach, to kilka słów o mijającym sezonie treningowym i startowym. Po uzyskanej kwalifikacji w Dudincach na 50 km świadomie zrezygnowałem ze startu w Pucharze Europy nie kwalifikując się na 20 km. Następnym, jedynym startem przed MŚ były czerwcowe Mistrzostwa Polski seniorów na 20 km w Nowej Dębie, gdzie zająłem 4 miejsce. Był to ciężki wyścig, gdzie moi rywale na “krótszym” dystansie pozbierali medale, a ja musiałem się zadowolić czwartą pozycją. No cóż, dla mnie celem nr 1 w tym sezonie był przede wszystkim Londyn i 50 km, dlatego od marca wyłącznie temu dystansowi poświęciłem przygotowania, których finał był dla mnie zadowalający. Ryzyko oraz absencja w pozostałych startach (wyjątkowo w tym roku) okazała się trafna.

A przygotowania do MŚ w Londynie odbyłem w Spale. Zrezygnowałem z uczestnictwa w zgrupowaniu wysokogórskim, i wspólnie z Rafałem Fedaczyńskim postanowiłem przygotować się w dobrze znanych i bezpiecznych warunkach. Decyzja chyba okazała się dobra, aczkolwiek nigdy nie będę wiedział, jak byłoby po “górach”.

Cały rok był podporządkowany pod Londyn i opłaciło się. Jestem finalistą i ta informacja jest dla mnie najważniejsza. W tym roku pozostaje mi już tylko udział w czterodniowym Challengu chodziarskim w Chinach, po czym definitywnie zakończę sezon startowy, udam się na zasłużony odpoczynek do sanatorium i od listopada wznowię treningi do nowego sezonu 2018.

Ze sportowym pozdrowieniem,

RA

PS: Dziękuję serdecznie mojemu głównemu sponsorowi Miastu Mielcu za stypendium sportowe, firmie Brubeck za odzież sportową oraz JuicePlus za suplementy diety przyatne w wyczerpującym treningu.